Forum służy do prowadzenia rozgrywek PBF. Powstało w zamyśle grania w RPG tekstowe.
Nie jesteś zalogowany na forum.
*Jeszcze dwóch*-pomyślał.
*now or never but i am gonnalive forever*
Dźgnął sztyletem w szyje przeciwnika drugiemu natomiast przywalił żelazną ręką na odlew w twarz.
Jeśli któryś atakuje to keks blokuje jego ostrze protezą. (I became jamie lannister)
Everything is temporary. Czarne Motyle na oknach naszych wrogów mówią o ich sercach więcej niż każde słowa przez nich wypowiedziane.
Offline
Chorą córkę, ta jasne. Ma tylko pustą kieszeń
- Słuchaj, jestem wojownikiem, a nie uzdrowicielem. A ona i tak nas oszukuje. Chciała tylko srebra. - Odpowiedział Ri'saadowi. Następnie wziął od kota książkę o kowalstwie i ją przejrzał.
I collect my story
Under the fragmented skies
Traveling through my wasteland
Praying for the rain to come
Offline
Keks szybko wyeliminował jednego ze zbójców, ogłuszając go swoją protezą i wbijając nóż w głowę. Został sam na sam z ostatnim ze zbójów. Początkowo przeważał nad nim swoimi umiejętnościami i nawet zadał celny cios w lewe ramię, ale nie okazał się on na tyle szkodliwy, żeby zmniejszyć możliwości walki. Po paru minutach zaczął odczuwać zmęczenie, większe od przeciwnika który zdawał się być wytrzymalszy od niego. Keks stracił swój impet i zbój tym razem zaczął nad nim przeważać. W końcu dopadł jego prawą pierś, nie trafiając jednak żadnego z organów i nie nadwyrężając jego zdolności bitewnych. Po paru kolejnych niecelnych ciosach podciął mu nogę. Ból przeszył Keksa i prawie ogłuszył, ale Keks zacisnął zęby i walczył dalej. Przeciwnik już jednak zdecydowanie przeważał. Zbytnio jednak zlekceważył złamanego Keksa i za bardzo się odsłonił przy jednym z ciosów. Keks perfekcyjnie wykorzystał okazję i wbił nóż prosto w serce wroga, zabijając go. Zwyciężył...
Został sam... Zwycięski, ale bez lewej nogi, mocno okaleczony, niezdolny do normalnego chodzenia, krwawiący, kto wie czy śmiertelnie...
Ri'saad i Caryll przespali się (nie z sobą!) i ruszyli w dalszą podróż z nowo założoną Świętą Gwardią. W kolejnej wiosce Prorok także nauczał i leczył poważne schorzenia. Uzdrowił jednego chorego na trąd, wyleczył kolejną osobę ze ślepoty i zasklepił miejscowemu drwalowi ranę od siekiery na ręce. Wszyscy w wioskę w niego uwierzyli. Nie wiedzieli jednak nic więcej niż w poprzednio odwiedzonej wiosce, tylko tyle, że u nich był trzy dni wcześniej. Znaleziono za to aż pięćdziesięciu pięciu ochotników, chcących dołączyć do Gwardii.
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
Kolejny raz się spóźniliśmy, kolejna nieinteresująca nikogo wiocha. Czas iść dalej.
Ri'saad postanowił wyruszyć dalej na północ, do kolejnej wioski. Po drodze Ri'saad w czasie postojów uczył posiadających sztyleto-podobne przedmioty wieśniaków walki nimi oraz jak unikać ciosów przeciwnika.
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
Ri'saad okazał się być przeciętnym mentorem - ani złym, ani dobrym, ale wieśniacy wyraźnie nie mieli talentu do nauki i jedynie czterech nauczyło się porządnie władać sztyletem lub nożami.
W kolejnej wiosce znowu znaleźli wielu ludzi urzeczonych kazaniami Kaznodziei. Tym razem uzdrowił jednego sparaliżowanego od początku życia i przywrócił wzrok choremu. Znowu przekonał większość wioski. Ale tym razem doskonale wiedzieli, gdzie odszedł i wskazali im dokładną drogę. Do tego dołączyło do nich kolejnych trzydziestu siedmiu ludzi.
9 kwietnia
W końcu dotarli do wioski, gdzie miał przebywać Kaznodzieja. Życie w wiosce przebiegało dość spokojnie. Na jej środku stała mała grupka ludzi, otaczająca coś... albo kogoś.
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
W drodze do następnej wioski Caryll spróbował sił jako nauczyciel. A nuż paru wieśniaków będzie miało smykałkę do magii chaosu.
No to mamy naszego proroka
- Nasz Kaznodzieja jest pewnie tam na środku. Idź do niego, a ja pójdę się napić. Może się przy okazji czegoś dowiem. - Powiedział do Ri'saada i poszukał w wiosce karczmy. W środku zamówił piwo i spytał karczmarza co się dzieje w okolicy.
I collect my story
Under the fragmented skies
Traveling through my wasteland
Praying for the rain to come
Offline
- Tak, zostaw mnie, świetnie. Jeżeli umrę to przez ciebie!
Ri'saad postanowił sprawdzić kto/co jest w środku grupki ludzi. Może to nareszcie był człowiek mogący nauczyć go magii Życia, uzdrowić jego połowiczną ślepotę (przeklętym niech będzie Kij z Kolberg) i zebrać ludzi na bunt przeciwko Zakonowi? Oby, bo nie miał ochoty na kolejny zawód.
Ostatnio edytowany przez OhMyGodcat (2017-08-29 16:01:33)
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
Keks oparł się o martwe ciało jednego ze zbójców lub Arhego. Ból był nie do zniesienia.
"Krwawię, muszę dać radę"-pomyślał. Rozciął najczystsze szaty jakie znalazł dookoła siebie, zrobił sobię z nich opatrunek. Próbował zatrzymać krwawienie. Pomocy!-zawołał. Napił się wody którą miał przy jukach. Zaczął się rozglądać za jakimkolwiek koniem, na którym mógłby jeździć.
Everything is temporary. Czarne Motyle na oknach naszych wrogów mówią o ich sercach więcej niż każde słowa przez nich wypowiedziane.
Offline
Nikt nie usłyszał Keksa. Był sam. Żywych koni też nie było. Opatrzył się, rana aż tak nie krwawiła, ale zdawało się, że powinien coś zrobić, bo nic mu z czekania może nie przyjść.
Powyższe czynności zajęły mu około godziny.
Caryll okazał się być dobrym nauczycielem i, pomimo sporego braku predyspozycji wśród ludności i trudności tematu, udało mu się nauczyć sześciu z nich kunsztu Magii Chaosu.
Ri'saad sprawdził i, faktycznie, w środku kręgu był Kaznodzieja, zasklepiający czyjąś ranę. Nastroje w tłumie były naprzemienne - niektórych urzekł, inni mieli wyraźną ochotę go ukamienować.
Caryll dostał piwo i odpowiedź:
- A, chuj go wie. Jakiś czarodziej próbuje wszystkim wmówić, że został zesłany przez boga, niedoczekanie. Niektórzy debile mu wierzą, ale moim zdaniem to nic więcej niż potrafią Zakonnicy. Zresztą, obie grupy bym ukamienował, sam chaos sieją.
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
*no to się rozejrzyjmy*- pomyślał.
zaczął szukać w rzeczach swoich i zbójów oraz Arhego oleju oraz wszelkich kosztowności.
Z juków swoich i Arhego wyjął prowiant potrzebny mu na drogę.
Zdecydował się odciągnąć zwłoki na bok drogi i je spalić( jeśli znalazł olej).
Po czym z toporem Arhego i sztyletami które wyjął ze zwłok udał się w kierunku swojej pierwotnej destynacji.
Jeśli spotkał kogoś sensownego (nie zbójów)po drodze to oczywiście poprosił o pomoc.
Ostatnio edytowany przez Cioropis (2017-08-31 14:38:21)
Everything is temporary. Czarne Motyle na oknach naszych wrogów mówią o ich sercach więcej niż każde słowa przez nich wypowiedziane.
Offline
Oho, to on. Proszenie go o pomoc w walce z Zakonem w tej chwili może skończyć się... średnio. Zaczekam aż będzie w bardziej ustronnym miejscu. Ale jak na razie... czas spróbować wykorzystać jego magiczne sztuczki!
Brak oka już denerwował Ri'saada (przeklętym niech będzie ten kij). Skoro Kaznodzieja potrafił dokonywać wielkich rzeczy, może potrafi też odtwarzać zniszczone gałki oczne? Spróbował więc poprosić Kaznodzieję o naprawę oka.
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
Ri'saad próbował przepchać się przez tłum i w końcu udało mu się dotrzeć do Kaznodziei, przed kilkoma innymi potrzebującymi. Kaznodzieja zgodził się zobaczyć jego oko. Kazał mu się położyć i przyjrzał z bliska. Potem położył ręce na nim. Nie przelewał żadnej energii, Khajiitowi jedynie się zdawało, że pobiera od niego energię życiową. Badał go. Analizował. Na koniec tylko się uśmiechnął. Kazał mu wstać.
- Nie dziś przyjacielu, Twoje oko nie jest gotowe by powstać.
Z bliska Ri'saad zobaczył, że Kaznodzieja jest, paradoksalnie, młodszym mężczyzną z lekką, czarną brodą i bujnymi włosami. Był raczej przystojny. Biła od niego dziwna, niewidzialna ale lekko wyczuwalna w powietrzu aura, niosąca radość.
Keks wykonał powyższe czynności z trudem, ale w końcu udało mu się. Gdy już rozpalił ogień, zajął się rabowaniem rabusiów. Znalazł przy nich 177 srebrników, dziesięć jeszcze sprawnych noży, sześć skórzanych i jedną metalową, parę błyskotek i naszyjnik z rubinem w środku, wyrzeźbiony w kształt królika. Miał na sobie wyrysowane drobnymi literami RCF.
Po jakich dwóch godzinach, przyciągnięta ogniem przybył wóz z kupcami. Zgodzili się go podwieźć do miasta, w zamian za uiszczenie opłaty 122 srebrników.
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
"Czemu nie?"powiedział, dał pieniądze przewoźnikom i władował się na wóz.
"Jestem keks, a wy?"-zapytał.
Dobrze schował naszyjnik i resztę kosztowności po czym załadował całą resztę na wóz.
" Nie widzieliście tu może żadnego kaznodzieja, czarodzieja dokonującego cudów?"
Everything is temporary. Czarne Motyle na oknach naszych wrogów mówią o ich sercach więcej niż każde słowa przez nich wypowiedziane.
Offline
Kupcy Kaznodzieja widzieli, ale się nim za bardzo nie zainteresowali i nie mogli mu powiedzieć nic nowegoi. Jeden z nich, chudszy i biedniejszy, przedstawił się jako Pyte Złodziejaszek. Kiedyś okradał ludzi w Orthondzie, ale z czasem dorobił się sporej sumy pieniędzy i zajmował się handlem i rozwożeniem zaklętych różańców po Imperium. Drugi, lepiej ubrany w aksamity i jedwabie, zwał się Kirstron z Reading. Pochodził z bogatszej rodziny kupców z Morskiego Kamienia. Zajmował się handlem zboża z Krainy na zachód. Obaj poznali się w Orthondzie, podczas rutynowych sprzedaży i, mając ten sam kierunek podróży (na wschód), zdecydowali się pojechać razem. W wozie były ukryte różne kosztowności, które uzyskali ze sprzedaży, a także kilka pudeł różańców i spore zapasy jedzenia "pozbożowego". Zapytali się także, czy życzy sobie, by wysadzić go w jakimś konkretnym miejscu w Różogrodzie.
21 marca
Chulainn dryfował sobie spokojnie na desce. Prądy wyraźnie go znosiły w złą stronę - z dala od domowego lądu, na pełne morze, w bezkres wód.
23 marca
Nic się nie działo. Wokół nadal był tylko bezkres wody, nic więcej. Ciało Chulainna było już wyraźnie słabsze. Był głodny i spragniony, nie miał co robić, czekać tylko na przeznaczenie. Na śmierć, bo jakie mógł mieć szanse, że przeżyje tam, gdzie niczego nie było...
25 marca
Jakie więc musiało być jego zaskoczenie, gdy tak daleko od domu, na horyzoncie pojawił się statek. Czyżby też się zgubił w burzy? Zapewne tak, no bo co innego mogło być tego powodem?
Gdy statek się zbliżył, ujrzał powiewającą na nim banderę. Różowa lilia, przełożona brązowym cynamonem, na błękitnym tle. Ludzie także go dostrzegli, bo skierowali się w jego stronę. Zabrali go na pokład i okryli kocem, oraz dali dziwny brązowy napój do picia. Karnację też mieli dziwną - taką podejrzanie bladą, a nie dobrą miedzianą, jak... wszyscy? W końcu jeden z nich, z dziwną niebieską czapką na głowie, podszedł do niego i przemówił... dziwnie. Jakby w normalnym języku, Wspólnej Mowie, ale trochę wypaczonej. Dla Chulainna brzmiało to mniej więcej tak:
- Kdo a jak jste, a jak jste se sem dostali?
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
Chulainn, dotychczas siedzący pod jednym z masztów, tuż obok najprzeróżniejszych beczek i skrzynek na które zarzucona była sieć z grubej liny, tak by nie latały po pokładzie, podniósł powoli głowę spomiędzy kolan. Odkąd go wyciągnęli z wody, liczył, że jest uratowany. Jednak gdy tylko zobaczył z bliska swoich wybawicieli, uśmiech opuścił jego twarz. Teraz próbował poukładać sobie, co się działo dookoła. Jakiś inny dialekt, język niby znajomy, ale niezrozumiały. Myślał, że to może przez szok, te wszystkie udziwnienia, ale kiedy jeden z nich, ten w niebieskiej czapce, pewnie ich szef, podszedł do niego bliżej i przemówił, Chulainn się załamał, na powrót schował głowę między kolana. Silił się na śmiech, ale nie był w stanie –czuł że oszalał. Nagle przypomniał sobie o notesie jego Ojca. Wyjął go pośpiesznie ze swojego tobołka, odpiął zapięcie i przerzucił kilka kartek. Był pewien, że czytał o jakiś dalekich ziemiach, gdzie ludzie są nieco inni, gdzie język niby ten sam, ale też różniący się znacznie. Była nawet nazwa… Chulainn próbował sobie przypomnieć opowieści, które jego Ojciec opowiadał mu do snu. Zawsze kiedy je opowiadał, miał swój dziennik w rękach
–Strona, która to była strona –mamrotał, kartkując dziennik. Nagle dostał olśnienia, strona 112, tam zawsze zaczynał Tato swoje opowieści. Odnalazł stronę, która właściwie niczym się nie różniła od innych kartek, tak samo była zniszczona, poplamiona tu i tam. Jednak była tutaj inna rzecz, która niewątpliwie przykuwała uwagę –wielka mapa, przyczepiona i złożona tak, żeby nie wystawała poza notes. Chulainn pochwycił ją ostrożnie, jakby trzymał młode małego Shaloka. Rozłożył mapę i nie mógł uwierzyć własnym oczom: otóż świat, taki jaki znał, był tylko małą częścią całej mapy. Daleko na północ, przez wielką niebieskawo przestrzeń widział potężne połacie zielono-pomarańczowo-brązowych ziem. Gdy spuścił wzrok na dół, dostrzegł znajome kształty
-To są Ziemie poza Górami –pomyślał. –To jest mój dom –Zanim jednak zdążył zrozumieć co to wszystko znaczy, ktoś wyrwał go z jego transu. Nagle mapa opadła w dół pod naciskiem ręki jednego z tych „Bladych twarzy”. Był to ten typ w niebieskiej czapce. Gdy ich spojrzenia się spotkały, kapitan rzucił do Chulainna:
–Kdo a jak jste, a jak jste se sem dostali? –tylko tym razem bardziej gniewnie i ponaglająco. Chulainn zakłopotany zerkał to na kapitana, to na mapę to na zeszyt. Wtedy doznał olśnienia:
–Te ziemie na północ… Tutaj jestem! –niemal krzyknął. Chulainn ożywił się nagle, uświadamiając to sobie, bowiem świadomość, że jest się dalej w świecie żywych podnosiła go na duchu. Wziął z powrotem dziennik do reki i szybko rzucił okiem na stronę, z której odpiął mapę. Język jakim, było to wszystko zapisane był nieco stary, ale Chulainn zrozumiał przekaz –żeby móc rozmawiać z tymi „Bladymi twarzami” miał dwie opcje do wyboru: albo będzie siedział i sam studiował przez długie miesiące, albo znajdzie nauczyciela, a w tym świecie, nie ma lepszego nauczyciela niż „Mag”. Chulainn nie bardzo rozumiał, co to znaczyło, ale wiedział jedno: nie ma tyle czasu, żeby przez miesiące użerać się z tymi „Bladymi twarzami”. Przypomniał sobie te dwa zmarnowane lata na Wyspie Cienia. Jako, że sam tutaj przydryfował, nie mógł być daleko od swojego domu –gdyby tylko namówił tych żeglarzy żeby go zawieźli do domu… Nie mógł czekać, musiał znaleźć ich uczonych, ich „Magów”. Pod wyrazem „Mag” był mały rysunek człowieka władającego ogniem. Chulainn zrozumiał, o co chodzi. Schował mapę do tobołka. Wstał, przeciągnął się. Spojrzał jeszcze raz na kapitana, po czym, zamknął oczy i… w jego lewej dłoni zaiskrzył ogień. Ludzie dookoła wydali stłumiony krzyk. Cofnęli się o krok. Tylko kapitan stał tam, gdzie wcześniej. Nie odrywał wzroku od oczu Chulainna, a Chulainn vice versa. Utrzymując kontakt wzrokowy, zgasił ogień, otworzył notatnik na stronie 112 i wskazał na symbol „Maga” a potem na siebie. Kapitan kiwnął głową, najwidoczniej zrozumiał przekaz.
"Love is composed of a single soul inhabiting two bodies" ~Aristotle
Offline
Kapitan faktycznie zrozumiał, co ma na myśli Chulainn. Niemniej, nie wydawał się zadowolony z takiego obrotu spraw. Człowiek potrafiący tworzyć ogień jest na drewnianym pokładzie raczej niepożądany. Przez chwilę kapitan zastanawiał się, czy nie wyrzucić rozbitka znów do morza, ale ostatecznie przezwyciężyła w nim chęć pomocy rozbitkowi. Nikt nie chciałby zostać zostawiony sam na morzu. Krzyknął coś w swoim języku i zaraz przyszło do niego dwóch silnie umięśnionych marynarzy. Po kilku kolejnych słowach zbliżyli się do Chulainna i zaprowadzili go pod pokład. Zamknęli go w jednej z kajut i kazali czekać. Po chwili przynieśli jeszcze kubek brązowego, słodkiego płynu i miskę gulaszu z jaka lub czegoś podobnego. Chulainna mógł zdziwić jego smak, bo marynarze użyli tutaj kilku nieznanych dla niego przypraw. A statek sunął powoli po morzu, w kierunku nieznanego lądu...
26 marca
Drugiego dnia, gdy już się ściemniało, do jego kajuty znowu wszedł kapitan i wyprowadził na pokład. To co Chulainn z niego zobaczył, było... miastem? Portem? W gruncie rzeczy zbiorem osiedli nad wodą. Było ich dość sporo, większość zbudowanych nad wodą, zazwyczaj ze słomy czy drewna, rzadziej z kamienia. Niektóre oparte były na długich patykach, umieszczone na wysokości. Całe miasto zostało zbudowane u podnóży wysokich gór, okalających je aż do morza.
Właśnie przybili do brzegu. Marynarze zacumowali i powoli zaczęli wynosić towary spod pokładu na brzeg. Były szczelnie zamknięte w dużych pudłach i Chulainn nie mógł rozpoznać, co jest w środku. Kapitan wyprowadził go na brzeg i wskazał gdzieś na góry, okalające osadę. Powiedział jeszcze:
- Tam je tu pokladník, údajně divný. Může vám pomoci... - i wręczył Chulainnowi w ręce 10 srebrnych krążków. Na jednej stronie miały wyrysowane wizerunki sokołów, na drugiej twarz jakiegoś człowieka w koronie. - Chcete-li s ním mluvit, nahraďte ho trochou jídla. Nebo jako byste chtěla sami něco sníst.
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
Powstać? Co, sprawisz, żeby moje oko wznieciło powstanie przeciwko mojej twarzy? A może po prostu wstanie i sobie pójdzie?
- No cóż, może kiedyś będzie gotowe... Czy gdy pan skończy, mógłbym z panem porozmawiać?
Po uzyskaniu odpowiedzi brzmiącej nie, bo kości lubią wyrzucać 1 kiedy oznacza to sromotną porażkę, Ri'saad dołączył do tłumu gapiów i oglądał jak Jezus Kaznodzieja uzdrawia chorych oraz przysłuchiwał się jego ewentualnym naukom.
Ostatnio edytowany przez OhMyGodcat (2017-09-01 09:20:13)
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
"Ogólnie to chciałem go zobaczyć i pókść do biblioteki, więc jeśli wysadzicie mnie w jednym z tych miejsc to będę wdzięczny"
Keks uznał nie okradać swoich przewoźników mimo iż go to kusiło.
Kiedy go wysadzali powiedział.- "Dzięki za przejazd, jeśli byśmy się kiedyś jeszcze spotkali to służę pomocą"
Everything is temporary. Czarne Motyle na oknach naszych wrogów mówią o ich sercach więcej niż każde słowa przez nich wypowiedziane.
Offline
Kaznodzieja odpowiedział tylko:
- Tak jasne. - i wrócił do leczenia.
Ogólnie rzecz biorąc zasklepił kilka skaleczeń, założył kilka opatrunków i przepowiedział, że jutro zdechnie im koza. Opowiedział też o jakimś gościu, który zostawił swojego dziadka i poszedł się bawić za jego pieniądze, a gdy się skończyły, to wrócił do dziadka, który nie był nawet zły, tylko znów go przyjął do siebie. Nazwał to parabolą o Wnuku Marnotrawnym i kazał brać przykład z dziadka.
Po wszystkim zapytał się Ri'saada, czy czegoś potrzebuje.
Kupcy wysadzili Keksa przy bibliotece i odjechali, także dziękując za wspólną podróż.
Keks z trudem wczołgał się (bo jego nogi dalej nie były sprawne!). Przywitał go młody mężczyzna z jasną grzywką, siedzący za biurkiem nad spisem bibliotecznych ksiąg.
- Pomóc może? Szuka Pan czegoś konkretnego? I proszę uważać, żeby nie zakrwawić dywanu.
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
Dobra, czas zbierać informacje. O wiele łatwiej będzie mi uzyskać jego pomoc w walce z Zakonem, jeżeli on sam będzie tego chciał. Do tego będę musiał wykorzystać jego religię i wierzenia. Czas zacząć grę!
- Hi, I want to play a game with you... Wiem, że zarówno pana wierzenia, jak i wierzenia Zakonu, mają tą samą bazę. Nie wiem za to czym konkretnie się różnią wasze interpretacje, bo jedyną okazję na słuchanie pana nauk miałem przed chwilą. Czy mógłby mi pan to rozjaśnić?
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
"Tak", podaje listę ksiąg, "to dla pobliskiego zakonu, mam odebrać, i czy mógłby pan przywołać jakiegoś Medyka bądź maga życia?" Patrzy wymownie na swoje rany. "Oczywiście zapłacę"
Everything is temporary. Czarne Motyle na oknach naszych wrogów mówią o ich sercach więcej niż każde słowa przez nich wypowiedziane.
Offline
Najpierw księgarz posłał po medyka. Wziął jedną osobę z personelu biblioteki i kazał jej udać się do jakiejś chatki, milę od miasta.
-Chwilę poczekasz, ale on będzie mógł pomóc, to najlepszy medyk jakiego w życiu widziałem. Trochę dziwny, taki pustelnik, ale jego umiejętności są zadziwiające.
Potem zajął się szukaniem odpowiednich ksiąg. Dość szybko je znalazł i podał Keksowi. Chwilę później przyszedł medyk. Był już starszy. Część włosów mu wypadła, reszta była siwa. Rysy twarzy miał ostre, wydawał się zawsze gniewny. Oczy miał czerwone, usta trochę węższe niż u zwyczajnego człowieka. Cała twarz była pomarszczona upływem lat. Był raczej wątły, ale niewiele dało się dostrzec pod jego lekko zabrudzoną, białą szatą, szeroko zakrywającą całe ciało. Stopy miał bose i lekko brudne. Położył Keksa i zaczął go badać. Najpierw Keks poczuł odpływ mocy magicznej z jego nóg, po chwili proces odwrócił się z zdziesięciokrotnioną siłą. Zaczął mieć mdłości. Gdy przepływ się zakończył, pustelnik nasmarował nogi jakąś maścią, potem obandażował i znowu rozpoczął przepływ mocy. Następnie wziął jeszcze inną maść, którą położył na największą ranę w lewej nodze, tam obandażował kilkakrotnie i znów zaczął przerzucać swoją moc. Gdy skończył, zobaczył jeszcze rękę, z której znów pobrał trochę mocy magicznej. Nic więcej jednak nie robił i bez słowa odszedł.
Kaznodzieja wziął swój tobołek na plecy i ruszył dalej, poza wioskę, gotowy opowiadać, jeśli Ri'saad poszedłby za nim.
- Nie, zarówno ja jak i Zakon wierzymy w to samo. Nie ma w nich żadnej różnicy. Święte Księgi interpretują bardzo dobrze, a przynajmniej te, które interpretowali natchnieni przez boskie moce. A tych jest zdecydowanie najwięcej. Tacy prorocy jak św. Martys, Aeras Błogosławiony czy Adalbert Jedyny, należący zresztą do Zakonu, byli zdecydowanie pobłogosławieni, a to oni są odpowiedzialni za większość podstawowych interpretacji, od których dalej wybiegają inni uczeni z Zakonu. Błędem Zakonu był jedynie wybór drogi mądrości i szerzenia wiary. Ogień i miecz przekona może kilku ludzi, ale dziesięć razy więcej musiałoby zginąć. Dlatego chodzę i pokazuję, czym jest prawdziwa wiara. Miłosierdziem wobec słabszych, pokorą wobec silniejszych. Pokój jest lepszy niż wojna, a miłość lepsza od nienawiści.
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
Pokój i miłosierdzie, hę? I jak mam teraz kogoś takiego przekonać żeby pomógł walczyć z Zakonem? Może fakt że jutro zaatakuje go bojówka Zakonu która będzie chciała go spalić żywcem na stosie gdyby sam się poczuł zagrożony ze strony Zakonu byłby skłonny pokierować lud ku walce?
- Mimo to część ludzi pana słuchająca bądź oglądająca raczej uważa pana nauki za herezję a pana za oszusta.
Ostatnio edytowany przez OhMyGodcat (2017-09-02 09:38:02)
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
- Martwisz się, że pewni ludzie będą się do mnie wrogo odnosić? - zdziwił się Kaznodzieja. - Ale wydaje się, że nie da się przejść przez życie, nie wzbudziwszy czyjejś nieżyczliwości: nie można zadowolić wszystkich, bo ludzie pragną wielu różnych rzeczy. Dogadzając jednemu, robi się przykrość drugiemu.
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
Dobra, zaczyna mi brakować pomysłów na pytania! To niedobrze...
- Da się, wystarczy mieć odpowiednio dużą charyzmę i fartowne rzuty kośćmi Prawda, ale jest różnica między nieżyczliwością a nienawiścią. Dzisiaj podczas pana nauk w tłumie były, delikatnie mówiąc, mieszane uczucia, od zachwytu do chęci ukamieniowania. Do tego Zakon może uznać pana za zagrożenie. Jak to jest że mimo to wciąż pan naucza?
Ostatnio edytowany przez OhMyGodcat (2017-09-02 10:43:27)
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline