Forum służy do prowadzenia rozgrywek PBF. Powstało w zamyśle grania w RPG tekstowe.
Nie jesteś zalogowany na forum.
Elendil:
"Wow... niezłe te strzały. Lepsze niż myślałem." Po czym Elendil pobiegł do swojego poturbowanego towarzysza.
Jeśli mam (lub Ri'saad ma) przy sobie jakieś przydatne zioła to z nich korzystam. Jeśli nie to zaczynam ich szukać.
Elendil from Hause Targaryen, the First of His Name, King of the Andals, the Rhoynar, and the First Men, Lord of the Seven Kingdoms, and Protector of the Realm, Master of Board Games.
Offline
Ri'saad
"Wiesz, Eli, dobrze się tym razem spisałeś, poza tym małym opóźnieniem. Fajnie że chcesz mi pomóc i w ogóle, ale chciałbym zauważyć, że dookoła nas PŁONIE CAŁA PUSZCZA. Może najpierw, nie wiem, spadajmy stąd?". Przy okazji wsadzam także ten cały pakunek w jedną z moich sekretnych kieszonek.
Ostatnio edytowany przez OhMyGodcat (2017-03-05 11:12:50)
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
Caryll:
"Ty... To wszystko przez ciebie! Przez ciebie ich zabiłem i musiałem uciekać! Zniszczyłeś moje życie! Zabrałeś mi dom, przyjaciół! Skazałeś mnie na wieczną tułaczkę! Nie chcę tu ciebie! Precz!!!"
Prostuję się i czekam na Śmierć z godnością
I collect my story
Under the fragmented skies
Traveling through my wasteland
Praying for the rain to come
Offline
Elendil:
"No... w sumie to nawet masz rację. Mam nadzieję że dasz radę iść. W razie czego mogę Ci pomóc."
Elendil from Hause Targaryen, the First of His Name, King of the Andals, the Rhoynar, and the First Men, Lord of the Seven Kingdoms, and Protector of the Realm, Master of Board Games.
Offline
Mateusz i Paweł
Ri'saad nie miał skręconej kostki. Razem z Elendilem oddalili się na bezpieczną odległość. Po ok. 10 minutach zatrzymali się i postanowili opatrzyć. Płonący las zostawili za sobą. Pojawiły się postacie w czarnych płaszczach i zaczęły rzucać zaklęcia powstrzymujące ogień. Elendil zobaczył rany Ri'saada. Nie miał przy sobie potrzebnych ziół, a i w okolicy nie rosło nic potrzebnego. Jakie to szczęście, że przyszedł przybysz w czerwonym płaszczu z dwoma ziołami. Ten sam, którego spotkali przy misach. Zwrócił się do Elendila:
- Masz tu dwa identyczne zioła. - pokazał mu, każde trzymał w jednej ręce. - To w lewej ręce uleczy twojego towarzysza, to w prawej go zabije. Rób jak chcesz.
Michał
Czerwony kapłan krzyknął:
- Nieeeee!
I zniknął razem z linią. Przynajmniej na razie.
Po chwili weszła kostucha z fajną, dużą, ostrą kosą.
- CZAS NA NAS, CZYŻ NIE? ALBO... OSTATNIO MAM Z TYM FAJNE HISTORIA. CHCESZ W COŚ ZAGRAĆ O SWOJE ŻYCIE. ALE ZRÓBMY TAKI HAZARD - JEŚLI PRZEGRASZ, ZREINKARNUJESZ SIĘ W JAKIMŚ OHYDNYM ŚLIMAKU. TO CO, W CO GRAMY?
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
Ri'saad
"Umm, przez lewą masz na myśli twoją lewą, czy naszą lewą? To ma dośc duże znaczenie, bo w obecnej chwili twoja lewa nie jest naszą lewą"
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
Elendil:
"Czy znasz może Ethira? Ambasador z Erastonu mówił, że Ethir ma dla niego jakąś przesyłkę. Prosił mnie, żebym mu ją dostarczył."
Elendil popatrzył na Ri'saada. W sumie zabicie towarzysza w niczym by mu nie pomogło. Co z tego że miałby kryształ na własność. Mag który go ukradł nie sprawiał wrażenie jakiegoś potężnego więc, jeśli nawet go użył, nie dał mu jakiejś wielkiej potęgi. To się po prostu nie opłacało. Ale złe ziółko mogło by się przydać później... (tak, używam tego dobrego zioła).
Ostatnio edytowany przez Gods of Kobol (2017-03-05 18:59:16)
Elendil from Hause Targaryen, the First of His Name, King of the Andals, the Rhoynar, and the First Men, Lord of the Seven Kingdoms, and Protector of the Realm, Master of Board Games.
Offline
Ri'saad
"Wiesz, może przemyję tą ranę wodą, czy piwem, bo głupio by było zostawić w niej całe to cholerne błoto z robaczkami i innymi rzeczami."
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
Caryll:
"No dobrze. I tak nie mam nic do stracenia. Możemy spróbować posiłować się na ręce"
I collect my story
Under the fragmented skies
Traveling through my wasteland
Praying for the rain to come
Offline
Paweł i Mateusz
- Nie znam żadnego Ethira.
Elendil wziął od heretyka zioło. Najpierw obmył ranę Ri'saada piwem, które ten trzymał w kieszeni. Następnie obłożył ją zdobytymi ziołami. Wtedy usłyszał złowieszczy śmiech.
- Ha ha ha. Oszukałem was! Wziąłeś właśnie zatrute zioło! Ha ha! Udowodnię wam! - wyjął z kieszeni nóż, obwinął szatę i uciął sobie kawałek brzucha. Następnie wziął trochę błota i je tam wsadził. Na koniec przygotował bliźniaczy wywar, do tego przygotowanego przez elfa i przyłożył do rany.
- Ha ha, widzicie? Nic mi nie jest! A zaraz twój kolega um... Aaargh!!! Cóż to za ból!!! Musiałem pomylić zioła!!! Arghhhh!!! - i padł martwy na ziemię.
Zawył wiatr. Wydawałoby się, że nie może mówić, a jednak wraz z ciepłym podmuchem dało się usłyszeć "Ty idioto! I kto teraz będzie moim wyznawcą?".
Do siedzących towarzyszy przyszedł jeden z mrocznych elfów.
- Szukaliście Ethira? Mogę was zaprowadzić do Tinnegol, jeśli chcecie. Albo jednego z was. Albo odprowadzić do Erastonu. Co wolicie?
Michał
- HMM... JESTEŚ PEWIEN? (W głowie Carylla pojawia się cicha sugestia, aby powoli przygotowywał "nową KP", cokolwiek by to było.)
Za jego plecami pojawił się znajomy krwawy mag.
- Podaj mi rękę. Uratuję cię od niego!
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
Ri'saad
Ujrzawszy zachowanie znajomego gościa w szacie, Ri'saad sam nie wiedział co sądzić. Ale po chwili już wiedział i zaczął się śmiać z tego, jak bardzo ten "heretyk" zjebał. Był też wdzięczny, że jego towarzysz podróży postanowił go jednak NIE zabić. Następnie zwrócił się do mrocznego elfa i rzekł: "Ja wolałbym wrócić do Eraston. A ty, Eli?"
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
Caryll:
"Pierdol się czarcie! Nie chcę już widzieć twojej twarzy!"
"Nie to nie do ciebie panie Śmierć. Mam pomysł na inną grę. Możesz zacząć pierwszy. Podaj jakąś liczbę"
I collect my story
Under the fragmented skies
Traveling through my wasteland
Praying for the rain to come
Offline
Czasza
Krwawy mag znów zniknął.
Śmierć za to powiedział:
- POWIEDZ MI NAJPIERW, O CO CHODZI.
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
Caryll:
"To taki żart, w zakonie często go sobie robiliśmy nawzajem. Jeden podchodził do drugiego i kazał mu powiedzieć liczbę, jak w jakiejś grze. Potem odpowiadał mu podając większą liczbę i mówił że wygrywał. Możesz ponabierać na to kogoś jak ci będzie nudno. A mnie możesz ze sobą wziąć. Nie mam już nic na tym świecie a może tobie się chociaż jakoś przydam. Byle by ten szatan nie zobaczył już światła dnia.
I collect my story
Under the fragmented skies
Traveling through my wasteland
Praying for the rain to come
Offline
Hogath:
"Jakim do cholery cudem udało im się znalezć mnie na takim odludziu... No i te posrebrzane miecze, czyżby wiedzieli o mojej wampirzej naturze?" Hogath odruchowo wymacał sztylet w kieszeni spodni, aby mieć pewność, że ma go przy sobie. "Rycerze nie wyglądają na doświadczonych, ale na pewno na zawziętych i pewnych siebie. Sztylet i kły powinny starczyć, aczkolwiek nie powinienem ich zanadto lekceważyć."
- Żeście mnie, panowie, zaskoczyli tą niespodziewaną wizytą. Nie zwykłem w takich warunkach przyjmować gości w mym skromnym domu, taki bałagan! Może waszmoście chcą spróbować bimberku, mocny, świeżo pędzony, ha!
Hogath flegmatycznie podniósł butelkę trunku po czym rzucił nią uzbrojonemu żołnierzowi prosto w jego plugawą gębę i skoczył na drugiego eksponując mu swe błyszczące, długie kły
Offline
Czacha
- HMM... NIE. OBIECAŁEM ŻE ZAGRAMY, TO ZAGRAMY. - Wyjął z płaszcza zestaw kart. I mały stolik wraz z dwoma krzesłami. Krzesła ustawił naprzeciw siebie przy stoliku i usiadł na jednym z nich. Rozdał karty. - GRAMY W POKERA PIĘCIOKARTOWEGO DOBIERANEGO. - Czacha niechętnie spojrzał na swoje karty. Miał na ręku 4 damy i króla pik. Czy przystąpi do gry? I, jeśli tak, to które karty wymieni?
Janek
Uzbrojony strażnik spojrzał na swoich kolegów.
- No niby mamy go złapać, ale ja tam bym się napił...
W tym momencie dostał butelką w twarz i stracił przytomność.
Hogath bez problemu skoczył drugiemu do gardła, i zapewne bez problemu by je przegryzł (i może przegryzie), ale w tym momencie krzyknął drugi ze strażników.
- Proszę cię, nie! Chlip chlip. To mój dobry kumpel. Chlip. Przyszliśmy tu tylko dlatego, że kazał nam ten chlip chlip kapłan. Proszę cię chlip nie zabijaj chlip chlip go. Chlip. Weź sobie chlip za jego życie przepustkę do chlip chlip turnieju w Erastonie, która jest w chlip chlip chlip kieszeni chlip tego uzbrojonego chlip chlip skurwysyna. Chlip.
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
Caryll:
Wymieniam króla pik
I collect my story
Under the fragmented skies
Traveling through my wasteland
Praying for the rain to come
Offline
- No cóż, jeśli tak się sprawy mają, to chyba macie dziś szczęśliwy dzień, gdyż wasze zwłoki nie wylądują zakopane w ogródku. Ale w zamian chcę od was więcej informacji. Tylko nie becz już, dupa jesteś, a nie wojownik!
Po pierwsze co za jebany kapłan interesuje się biednym pustelnikiem? Czy ja przeciw św. Martysowi stanąłem, czy imię jego kiedykolwiek nadaremnie użyłem? Mówię wam szczerze, cni panowie, rzecz taka nie miała miejsca i miejsca mieć nie mogła.
Po drugie zaintrygowałes mnie turniejem w Erastonie. Moje podróże w ostatnim czasie ograniczały się do chodzenia do wychodka i z powrotem, a tęskno mi do świata. Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, ach, jak ja dawno już nie spacerowałem wśród łanów zbóż i kwiatów! Chciałbym znów zobaczyć kłęby piany wznoszące się na czubkach burzliwych fal, poczuć ciepłą morską bryzę, dodającą otuchy i nadziei.
No dobra, ale koniec wywodów, bo jak na wampira za bardzo sie rozkleiłem! Daj mi tą przepustkę na turniej i jesteście wolni.
Nagle do nozdrzy Hogatha dotarł boski aromat. To z krwawiącego nosa jednego z żołnierzy ciekła strużka krwi, która wydzielała oszałamiający dla niego metaliczny zapach. "Zapach krwi..., tak dawno nie czułem, a ... teraz...". Hogath w amoku rzucił się na krwawiącego rycerza i wbił się mocno kłami w jego tętnicę szyjną, po czym pił dużo i łapczywie.
Offline
Elendil:
"Ja wolałbym załatwić tą sprawę z przesyłką i przy okazji pozwiedzać świat. Turniej nie ucieknie. Jeśli chcesz to możesz wrócić do miasta."
Elendil from Hause Targaryen, the First of His Name, King of the Andals, the Rhoynar, and the First Men, Lord of the Seven Kingdoms, and Protector of the Realm, Master of Board Games.
Offline
Ri'saad
"Uuu, zwiedzanie świata. Uwierz mi, też mam to w planach. Ale serio chcę ten kryształ wygrać, a za kija nie wiem jak tą paczuszkę otworzyć. Prefekt pewnie wie jak. Pójdę do miasta i oddam prefektowi przesyłkę za ciebie. Po turnieju, no cóż, może się kiedyś jeszcze zobaczymy."
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
Janek
Muzyka grana przez wiatr na czubkach drzew zmieniła się odrobinę - brzmiała mniej więcej tak: https://www.youtube.com/watch?v=jtfcJ874pMo
Przybysz wyraźnie się uspokoił. Zaczął wszystko wyjaśniać Hogathowi, podczas gdy ten spokojnie żłopał sobie krew uzbrojonego mężczyzny:
- Ten kapłan to arcybiskup Ambaru, członek Świętego Zakonu. Święty Zakon to porąbana organizacja, zbiorowisko fanatyków Mafizmu. Od zawsze siali postrach wśród mieszkańców Imperium, ale odkąd Imperator powierzył im ogromną władzę, to nikt nie jest już bezpieczny. Palą niewinnych na stosie za samo podejrzenie sprzeciwieniu się ich dogmatom wiary. Oczywiście są wśród nich normalni, ale większość to walnięci idioci, widzących w każdym arcywroga chcącego zniszczyć ich religię. Mnie i mojego kolegę zaciągnęli siłą, grożąc spaleniem za nieprzyjęcie do serca ich proroków. Jesteśmy Ci naprawdę wdzięczni, że nas od niego uwolniłeś. Co do turnieju w Erastonie - jest organizowany z okazji tysiąclecia istnienia miasta. Nagrodą ma być jeden z legendarnych Kryształów Stworzenia, arcypotężnych artefaktów, w których jest zawarta część duszy Meldira. Może w nim wziąć udział ledwie 16 osób, z czego 8 są przedstawicielami największych miast Imperium lub zagranicznych potęg. Nasz zmarły towarzysz miał być przedstawicielem Ambaru, a my mieliśmy być jego a la eskortą. Po drodze usłyszał, że w okolicy mieszka jakiś wampir - ty - i stwierdził że przy okazji Cię przyskrzyni. Przepustkę masz schowaną pod jego hełmem, tak sprytnie ten chuj schował. Jak nie masz nic przeciwko, to my już wyjdziemy.
Michał
Caryll otrzymał za króla pik, waleta karo. Śmierć wymienił za to wszystkie pięć kart. Caryll pokazał karty, pewny że wygrał...
Śmierć pokazał karty...
- KURWA MAĆ, ZNOWU PRZEGRAŁEM. - Rzucił na stół 4 jedynki i ósemkę.
Caryll stracił przytomność.
...
Obudził się w ciepłym łóżku. Gdy otworzył oczy, miał nad twarzą znajomą twarz. Twarz Karla.
- Żeś się obudził? Byłeś cały w dwóch czenściach, ale pon doktor cię poskładał. Mi żem nic się nie stało, tylko trochę przypaliłem boczki. - pokazał swoje podpalone żebra. - Ale twój pios nie życie. Ta jak ton krasnal, Orodbon czy jok mu tom.
Karl został odepchnięty przez wysokiego elfa, w białym kitlu.
- Tak poskładałem cię. Przy pomocy takiego wynalazku Magów z Srebrnych Miast... Istne dzieło geniusza! Kawałek skóry, z jednej strony całkowicie normalny, a z drugiej zaczarowany, że się do wszystkiego klei. Nazwali to chyba "plastron lepiący". W każdym razie byłeś w dwóch częściach. Przywiązałem obie części do siebie plastronem. I zakleiłem ci wszystkie dziury w organach, tętnicach i żyłach. I rzuciłem Iluzję, abyś normalnie wyglądał. No, w każdym razie działa. Czegoś jeszcze potrzebujesz?
Mateusz
Ri'saad rozstał się z Elendilem i wyruszył do Erastonu. Wydawało się że już po wszystkim... Że nie czeka go nic niebezpiecznego, że będzie to spokojny powrót do domu. Nic bardziej mylnego.
Wracając puszczą Dartmoor, drogę zagroził mu straszny stwór, nieznany w innych regionach Świata. Niedźwiedziorożec. Była to odmiana niedźwiedzia, który miał na czole długi róg. Zawarta w nim moc magiczna, pozwalała rzucać mu przy jego pomocy drobne zaklęcia, podobne do tych z szkoły Magii Chaosu.
Paweł
Eskortowany przez mrocznego elfa, Elendil bezproblemowo dotarł do Tinnegol. Przewodnik zaprowadził go do kowala. Kuł akurat jakiś magiczny miecz, aczkolwiek trochę wykrzywiony.
- Oto jest Ethir. Załatw z nim co tam chcesz, a potem Cię zaprowadzę do księcia naszej osady. Wyjaśnisz mu parę spraw. I mam nadzieję, że ha ha, nie będziesz nam tu szpiegował dla tych dewiantów z Aranarthu. Ha ha.
Elf chwilowo się oddalił. Podszedł do niego za to kowal.
- Czego chcesz gnojku?
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline
Ri'saad
"Świetnie. Los. Mnie. Po. Prostu. Kocha. Pieprzony Niedźwiedziorożec. Jego róg wygląda na... no cóż, niebezpieczny. On jakąś magię chyba rzucał. Nieważne jaką, niech jej nie rzuca" Najpierw próbuję odciągnąć go od siebie, rzucając na ziemię dosyć daleko od siebie zioła oraz jedną z moich ryb i próbuję się oddalić. Jeżeli nie wykaże zainteresowania żarłem, no cóż, strzelam strzałką w jego stronę. A jeżeli i to się nie powiedzie, oglądam go, szukając słabych punktów, oraz staram się zaatakować go w momencie, w którym nie będzie stanie unikać (np. tuż po szarży). Przy okazji szczególną uwagę zwracam na jego pazury. I róg.
Ostatnio edytowany przez OhMyGodcat (2017-03-06 20:00:38)
Bardzo głęboki cytat który pokazuje jakim to ja jestem filozofem i dużo wiem o życiu oraz ukazujący moje zdolności szukania informacji w google.
Offline
Elendil:
"Ambasador z Erastonu powiedział, że masz dla niego jakąś przesyłkę. Pergamin. Mam ją dla niego dostarczyć."
Elendil from Hause Targaryen, the First of His Name, King of the Andals, the Rhoynar, and the First Men, Lord of the Seven Kingdoms, and Protector of the Realm, Master of Board Games.
Offline
Hogath:
- Oczywiście, idźcie już.
Hogath odprowadził przybyszów do drzwi i pożegnał ich serdecznie, po czym udał się do swojego pokoju sypialnego.
"Jakby nie patrzeć to nawet miłe, że ktoś raczył mnie odwiedzić w tych odległych stronach. Dzięki tym ludziom wróciła mi ochota do życia tak jak dawnej, na szlaku pełnym przygód."
Wampir wyciągnął kufer spod drewnianego stolika i ostrożnie go otworzył.
"Ha, czyż to nie jest jadowity kieł wyrwany z paszczy Wężogona zamieszkującego pustynię Tabu-Tabu? O, a tutaj skalp mojej pierwszej ofiary, a właściwie jego szczątki, została tylko skruszona czaszka. A to - oko Kassandry, żony Rudolfa z Brzezin, ach piękne ona miała oczy. Takie niebieskie, głębokie... Gdybym tylko wygrał o nią pojedynek... byłaby moja!" Hogath zawył rozpaczliwie.
Po chwili jednak opamiętał się i schował skrzynie z powrotem pod biurko.
" Muszę wyjechać. Porzucić marazm, w którym błądziłem przez ostatnie lata, siedząc bezczynnie w chatce. Czas zacząć kolejny etap w moim życiu, zacznijmy od turnieju w Erastonie, później zobaczymy, gdzie los zaprowadzi.
Hogath pośpiesznie zapakował najważniejsze rzeczy do małego, skórzanego tobołka, zabrał przepustkę od zabitego kapłana i wyruszył przed siebie, opuszczając swój domek, być może na zawsze.
Ostatnio edytowany przez WojtazZzZ (2017-03-06 23:44:27)
Offline
Mateusz
Fortel z rybą zadziałał znakomicie. Niedźwiedziorożec pognał za nią i odwrócił na chwilę uwagę od Ri'saada. Ten szybko odbiegł na bezpieczną odległość i powolnym krokiem ruszył do Erastonu.
---
- A więc przyniosłeś mi Kryształ w imieniu tego elfa? Dziwne... Nie chciałeś go przypadkiem zachować dla siebie? No nic, jestem Ci wdzięczny za uczciwość i w ogóle. Jeśli mogę Ci to jakoś wynagrodzić, to powiedz. Można powiedzieć, że uratowałeś mi życie. I przy okazji - jeślibyś chciał, to miałbym dla Ciebie jeszcze jedno zadanie.
Janek
Nasz bohater wyruszył w świat, żądny przygód, zwycięstw i, co może najważniejsze, ludzkiej krwi. Sama podróż nie jest wystarczająco godna uwagi, albowiem nie działo się w niej żadna historia, godna opowiedzenia. No może oprócz jednej...
Wszystko zaczęło się, gdy Hogath dotarł do małej wioski, oddalonej kilkadziesiąt mil od Erastonu. Zwała się ona Kolberg i leżała w Marchii Zachodniej (Westmark. Tak, to odpowiednik Niemiec). Mijał akurat chłopskie domostwo, gdy usłyszał urywki jakiejś kłótni. Postanowił z bliska przyjrzeć się, co się stało. Ostrożnie wychylając się z zaułka zauważył, że przy rodzinie chłopskiej w składzie ojciec+matka+syn+córka stał łysy facet w sutannie i dwóch ciężko uzbrojonych rycerzy. Byli wyraźnie zdenerwowani, cała siódemka.
- ... zabierzesz naszej córki! - usłyszał głos ojca-chłopa.
- Ależ drogi panie, to będzie dla niej zaszczyt wstąpić do klasztoru... - wytłumaczył spokojnie łysy kapłan.
- Wara od mojej siostry, skurwysyny jebane! - krzyknął brat małej dziewczynki, będący już w wieku ok. 18 lat.
- Jak ty się odzywasz, mały dupku? - zdenerwował się jeden z rycerzy i błyskawicznym ruchem ręki uciął młodemu głowę. Dziewczynka zakryła rękami usta i upadła na ziemię. Matka klęknęła przy synu i rozpoczęła rzewne płakanie. Jedynie ojciec stał dalej. Jego postawa, jednak, wyraźnie się zmieniła. Był załamany. I bardzo zdenerwowany. I u niego można by dostrzec łzy sunące po policzku.
- Dobrze, weźcie naszą córkę. Tylko nie róbcie jej krzywdy.
Lesser Evil - Mistrz Gry
War of Shadows - Hasimir
A Game Of Thrones - #1Stark #2Martell
Offline